Dżem bananowo-czekoladowy.

2 komentarze
Hej!

      Dzisiaj czas na przepis. Ponieważ staram się jeść zdrowo, szukam różnych zamienników. Niestety w związku z moim postanowieniem ograniczam słodycze, oraz produkty, w których jest cukier - za wyłączeniem herbaty, do której staram się sypać jak najmniej cukru, oraz przeszłam z białego na trzcinowy. Niestety czekolada gorzka potrzebna do przepisu ma cukier, ale że dżem jest wyśmienity a mnie zostały z kiedyś tam zdjęcia, to się dzielę:)





Przepis jest przygotowany na 2 klasycznej wielkości słoiczki od dżemu.

Potrzebujemy:
- 3/4 jednej tabliczki gorzkiej czekolady*
- 3 bananów
- pół szklanki cukru
- cynamonu
- 2 łyżeczki soku z cytryny

*na zdjęciu są dwie, bo miałam robić więcej słoików, ale się rozmyśliłam i zapomniałam odłożyć


Przygotowanie:
1. Kroimy banany. Jeśli nie mamy blendera kawałki banana muszą być mniejsze niż na zdjęciu poniżej.
2. Do garnka wrzucamy banana oraz cukier, gotujemy na średnim ogniu, mieszając i starając sie trochę rozdrobnić banana drewnianą łyżką. 
3. Kiedy banan puści sok stanie się bardziej miękki  dodajemy cynamon, cytrynę oraz czekoladę i mieszamy razem aż czekolada się w pełni rozpuści. 




Jeżeli odpowiada nam kostyntencja dżemu/kremu, czyli dość spore kawałki banana możemy go tak zostawić, jeżeli jednak jak ja wolicie delikatne cząski banana to blendujemy całość. Pamiętajcie, że czekolada musi być gorzka inaczej z mleczną stanie się to dość mdłe. Jeśli chcecie możecie dodać więcej cynamonu czy cytryny, dla mnie też przepis jest chyba najlepszy:)

GOTOWE!
Dżem przekładamy do słoików i stawiamy do góry dnem aż wystygną, potem wkładamy do lodówki. Dżem wytrzymuje naprawdę długo. Możemy go zjeść z naleśnikami, goframi, do lodów, czy nawet ze zwykłą kromką chleba!

Chcecie więcej takich zdrowszych domowych szybkich przepisów? Bo trochę ich mam:)

Do następnego!

Ruszamy tyłki!

0 komentarze
Cześć wszystkim!

Powinnam się wstydzić, blog miał być motywacją, a napisałam rok temu tylko jeden post?:) Niby więcej mam zapisanych jako szkice, ale nic nie dodałam z braku czasu. Ćwiczyłam z Ewką około 2 tygodni, ale nie miałam sił/czasu na zdawanie relacji. Ale teraz trzeba. Bluzki robią się za małe, kupowanie nowych nie ma sensu. Teraz znowu cała Polska biega, nie będę przecież inna, podążę za modą, ktora jako jedyna jest dobra;) Czy znowu będę ćwiczyć z Ewką? Raczej książkę odłożę, oprę się jedynie na jej przepisach( z niecierpliwością czekam na jej nową książkę, która ukaże się w maju, tym razem będzie to głównie podejście kulinarne, nie ćwiczeń).  A więc bierzemy się za siebie!

A więc jakie mam plany na wiosnę?
Aktualnie układałam sobie dietę, wyrzuciłam już z niej słodycze i poza małym grzeszkiem nie jem ich już 19 dni. Jak to zrobiłam? Postawiłam sobie wyzwanie. Ilość osób, która zalajkuje mój post na facebooku = ilość dni bez słodyczy. Można również dni zastąpić tygodniami, ale nie jestem aż tak wytrwala:) Do tego treningi z Mel B(wyzwanie) i inne , które wpadną mi w łapki. Jakiś czas temu nawet próbowałam hula hoop, ale marnie mi szło, może spróbuję znowu:)

Kolejnym tematem będą 3-4 "treningi" na łyżworolkach. Mam je już ponad 10 lat, a ostatni raz jeździłam na nich z 8 lat do tyłu... A że biegać nie mogę, to czemu by nie? Rolki są zdecydowanie fajniejsze, "wygodniejsze" i angażują bardzo wiele mięśni całego ciała! Do tego 40minutowa jazda(którą dzisiaj zaliczyłam) jest porównywana z 15 minutami bardzo szybkiego biegu, czy 50minutowej jazdy na rowerze, więc - czemu nie?:)

Na blogu wciąż chcę postawić na dawkę motywacji, oraz maaaasy przepisów, do których motywuje mnie współlokator, więc oby do przodu!

Mój cel? Jak w adresie - 53 kg!

Jak minął mój dzisiejszy dzień?
Na śniadanie dość obficie, ale zdrowo. Jedna bułka z sałatą i kiełbasą krakowską, chyba moją ulubioną. Do tego jajecznica smażona na oliwie(oleju słonecznikowego/rzepakowego praktycznie nie używam już) ze smażoną cebulką, szynką i szpinakiem. Było mniam mniam!

Na obiad już trochę mniej zdrowo, bo dość sporo makaronu, aczkolwiek w diecie redukcyjnej polecane jest jeść na obiad posiłki bogate w białko i węglowodany, a makaron je właśnie ma - muszę jednak poszukać "zdrowszego" makaronu . Do tego tuńczyk z puszki oraz pomidory z puszki, przyprawione oregano i przyprawami. Proste a baaardzo pożywne. Zwłaszcza po treningu!
Na kolację z kolei zjadłam kanapkę z szynką, sałatą oraz ogórkiem, a na deser pyyyszny koktajl truskawkowy! Mniam!


A co jeśli chodzi o ćwiczenia?
Dzisiaj zaliczyłam 40minutowy trening na rolkach - 6km, średnia 9km/h. Wiem, że dość mało, ale na pierwszy raz jest ok:)

I to tyle. Kupiłam dzisiaj również paluszki, coś jak te słone paluszki, ale bazylią i oregano. Do tego sól himalajską, zabawnie mieć różową sól...:)

A wy co dzisiaj dla siebie zrobiliście? Albo co smacznego zjedliście? W następnym poście przedstawię już jakiś przepis:)

Pozdrawiam!

#ZSŻ: Dzień Pierwszy.

7 komentarze
Hej!


Z tej strony Monika:) Nie będę się rozpisywać kim jestem, skąd jestem czy się zajmuję, bo w sumie to nieważne. Ważny jest cel mojego bloga, a mianowicie, ma on pełnić rolę motywatora mojego(jeśli się uda to i Waszego) w dążeniu do idealnej sylwetki. Postanowiłam zadbać o siebie. Przybrało mi się o kilka kilo za dużo, zresztą w większości siedzący tryb życia+notoryczne obżeranie się doprowadziły do okropnego spadku mojej kondycji i oponki na brzuchu. Od kilku miesięcy oglądałam programy Ewy Chodakowskiej, kilkukrotnie podejmowałam się nawet zrobienia Killera. Ale padałam po 20 minutach. Stwierdziłam, że jednak ćwiczenia od czasu do czasu, zwłaszcza przy dalszym się objadaniu nic nie dadzą, a więc pierwsza książka Ewy Chodakowskiej została zakupiona przeze mnie już w dniu premiery! Mam zamiar przez ten  pierwszy miesiąc wyrobić sobie dzięki tej książce nawyk zdrowego żywienia, oraz regularnego ćwiczenia.

Mam zamiar na tym blogu pisać jak mi idzie, notować co zrobiłam inaczej, z czego jednak zrezygnowałam, co czym zastąpiłam. Książka jest naprawdę rewelacyjna i ułożona w sposób, który naprawdę motywuje! KLIK DO KSIĄŻKI.

A więc zaczynamy.

Dzisiaj pierwszy dzień 'projektu'.

Śniadanie 

 Na śniadanie pierwszego dnia p. Ewa przewidziała musli z owocami i jogurtem naturalnym. Ja troszkę zmodyfikowałam ów przepis, gdyż zastąpiłam 'orzechowe' musli, musli z mieszanką tropikalną, dodając do tego kiwi. Jednak smak nie do końca mi przypasował, do takiego musli, lepszy byłby jednak banan w mojej kombinacji.


Obiad



Przez te wino w tle wygląda jak francuski posiłek z filmów;)) Na obiad był kurczak i domieszka warzyw. Tu również nieco zmodyfikowałam danie, gdyż do kurczaka dodałam przyprawę do kurczaka, oraz nie dodałam zielonej fasoli, a pomidory koktajlowe zastąpiłam 'normalnymi'. Co prawda również i makaron pełnoziarnisty zastąpiłam ryżem, ale...:) Całość była pyszna, chłopaki z mieszkania aż się rwali do jedzenia!:D

Kolacja

Tu niestety zapomniałam zrobić zdjęcia, ale i dobrze, bo troszkę zgrzeszyłam. Mianowicie zjadłam kolacjo-przekąske. Zrezygnowałam z sałatki Cezara, gdyż było już na nią za późno, a przed ćwiczeniami zjadłam kanapkę(bez masła) z łososiem oraz sałatkę jarzynową. Na koniec ćwiczenia. Niestety nie udało mi się zrobić dwóch ostatnich powtórzeń , padam z nóg! Ale...jutro będzie lepszy dzień!:)


A wy? Co zrobiliście dzisiaj dla siebie? Czy wy również ćwiczycie lub przechodzicie na dietę? Lub również zakupiliście książkę p. Ewy?:))

A. I mój blog ma adres 53kg, bo dla mnie taka waga jest optymalna i właśnie do takiej chcę zejść. Życzcie mi powodzenia!:)